Drugą stroną medalu jest aspekt prawny. Nie wiem jak można wyobrazić sobie stabilne państwo prawa, gdy w sposób bezprawny, osoby pełniące najwyższe funkcje w państwie, grabią i kradną bezkarnie, bo tak te bezprawnie przyznawane „nagrody” należy nazwać. Jak wobec tego można oczekiwać szacunku do prawa od obywateli?
Przyznawania nagród dla urzędników w administracji ma umocowanie prawne, ale jest to proceder zły i należy uchylić te uznaniowe praktyki, które nie powinny mieć miejsca ani w administracji rządowej, ani w samorządowej. Powinna obowiązywać solidna siatka płac, ale w służbie cywilnej, a nie w korpusie kolesiów partyjnych i rodzinnych koligacjach. W rozwiniętych demokracjach służba cywilna jest fundamentem funkcjonowania państwa. Każdy pracownik w służbie cywilnej podlega ocenie co pół roku i jeżeli w okresie 3 letnim jego oceny są poniżej oczekiwanych, jest dla niego oczywistą oczywistością, że musi się pożegnać z tą służbą. Oceny dokonują zewnętrzne instytucje, bo nic się nikomu nie należy. Tak działa sprawne i praworządne z moralnym kręgosłupem państwo.
Była premier Beata Szydło powiedziała w aroganckim wystąpieniu podczas ostatniego posiedzenia Sejmu, że im te nagrody się należały, w tym również jej, które te 65 tysięcy zł, sama sobie przyznała. Otóż nie, nie należały i nie należą się te pieniądze i powinny być zwrócone, a osoby odpowiedzialne za to naruszenie prawa powinny zostać pociągnięte do odpowiedzialności.